poniedziałek, 26 listopada 2012

A miało być tak pięknie...

Karuzela Pucharu Świata w skokach narciarskich ledwo ruszyła, a polski kibic ma już jej dość. W piątek w konkursie mieszanym Polska nie wystawiła drużyny, bo i nie miała kogo. Skoki narciarskie kobiet w Polsce są ...i ich nie ma. Mamy dziewczyny, które twierdzą, że skakać kochają i chcą, ale według Polskiego Związku Narciarskiego nie warto im pomagać. Dlaczego? Bo podobno liczba chętnych dziewczyn jest za mała, żeby myśleć o jakiejkolwiek kadrze, bo skoki narciarskie kobiet są feministycznym wymysłem, ideą wyssaną z palca, bo nie mają przyszłości. Ponieważ związek ich nie wspiera nie mogą trenować tak jak ich koleżanki z innych państw, a co za tym idzie nie odnoszą i w najbliższym czasie nie odniosą sukcesów. Inne związki inaczej potraktowały swoje zawodniczki- zbudowano dla nich kadry, zatrudniono trenerów i sztab szkoleniowy, postarano się o sponsorów, dano możliwości rozwoju i nie zamknięto przed nimi drzwi. Są państwa gdzie kobiety odnoszą w skokach większe sukcesy niż mężczyźni. Przykładem są Włochy. Evelyn Insam i Elena Runggaldier należą do światowej czołówki skoczkiń. Ich kolegom Sebastianowi Colloredo i Andrea Morassiemu rzadko udaje się załapać do finałowej 30. W piątek w Lillehammer Włosi znaleźli się na najniższym stopniu podium mieszanej drużynówki. Głównie dzięki świetnym skokom Insam, która wypadła gorzej jedynie od ubiegłorocznego zdobywcy Kryształowej Kuli- Andersa Bardala. Wygrała Norwegia, przed Japonią.

W zawodach indywidualnych triumfowali Niemiec Severin Freund i Austriak Gregor Schlierenzauer. Po dwóch konkurach liderem klasyfikacji generalnej jest Thomas Morgenstern, który w weekend dwukrotnie stawał na podium (był 2. i 3.). Wśród kobiet najlepsza okazała się Japonka Sara Takanashi.

Występ Polaków można w zasadzie przemilczeć. Gorzej nie było od 2001 roku, czyli od roku, w którym Adam Małysz szturmem wdarł się do czołówki skoków narciarskich i zaczął odnosić seryjne zwycięstwa. Przez lata jego sukcesów w polskich skokach wiele się zmieniło. Powstały nowe obiekty, inne zostały przebudowane lub odnowione. Setki, tysiące młodych chłopaków garnęły się na skocznie, marząc o karierze Mistrza z Wisły. To dla nich powstały programy, które miały na celu znalezienie następce Adama Małysza. To na tych programach wychowali się: Kamil Stoch, Maciej Kot, Krzysztof Miętus, Dawid Kubacki, Bartłomiej Kłusek czy nawet Piotr Żyła. Teoretycznie zrobiono wszystko, aby było im łatwiej dostać się do czołówki. Adam Małysz z początku takiego wsparcia nie miał. Miał talent, który pielęgnował swoją ciężką pracą, treningami.

Nie skreślamy chłopaków, wręcz przeciwnie. Zapominamy o tym co było w Lillehammer i czekamy z niecierpliwością na zawody w Kuusamo. Może Finlandia okaże się szczęśliwsza dla naszej kadry. Musi. Jeśli nie, zrobimy to samo co zawsze, odkąd na rozbiegu nie staje Adam Małysz. Będziemy dmuchać pod narty innym zawodnikom: Austriakom, Niemcom, Norwegom, Japończykom, Słoweńcom, Czechom, Finom...

Brak komentarzy: